Aloha chłopcy i dziewczęta!
Bardzo długo zastanawiałam się jak rozpocząć ten wpis. Czy rzucić żartem, czy też podejść do wszystkiego bardzo poważnie? Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku, że zacznę prosto z mostu — przeszłam na dietę. Z własnej nieprzymuszonej woli. Poczułam, że jest to ten moment i nie czekałam, aż to uczucie mi przejdzie. Postanowiłam zabrać się za to wreszcie porządnie.full-width
DIETA - SKĄD WZIĘŁAM MOTYWACJĘ?
Już kilka razy próbowałam jeść zdrowiej i liczyć kalorie — zawsze jednak na drodze do mojej wymarzonej figury stawały czyjeś urodziny, wypady na miasto, wakacje lub rodzinne imprezy. A i tryb życia, czyli bieganie między uczelnią a pracą nie przysparzał mi możliwości do regularnego spożywania posiłków. Próbowałam diety pudełkowej — jej zalety opisywałam Wam tutaj, korzystanie z takiego gotowego dobrodziejstwa przez kilka miesięcy mocno nadszarpnęłoby jednak mój budżet. Po powrocie z tegorocznych wakacji, o których możecie poczytać więcej tutaj, poczułam, że tak dalej być nie może. Będąc na finiszu studenckiego trybu życia i niemal codziennie spędzając 8 godzin w biurze, postanowiłam wykorzystać możliwość regularnego odżywiania. Co mnie motywowało? Fakt, że wreszcie schudnę do wagi, którą od wielu lat marzę zobaczyć na wyświetlaczu. Nie jestem otyła, nie mam problemów zdrowotnych z tytułu mojej wagi — ba mam to szczęście i posiadam dość regularną figurę, do której dobrane odpowiednio ubrania maskują wszelkie niedoskonałości. Tam pod spodem czułam jednak, że pora na zmiany! Za niecałe dwa lata biorę ślub, chcę też dobrze wyglądać na przyszłych wakacjach, a w szafie mam piękne spodnie, w które się nie mieszczę. Mało? Inwestycja w dietę i utrata wagi pomoże mi na zadbanie nie tylko o wygląd, ale i zdrowie, bo to, że obecnie nie mam problemów zdrowotnych związanych z wagą, nie oznacza, że z czasem nie zaczęłabym ich mieć.
DIETA - TYLKO PROFESJONALNA!
I tutaj przechodzimy do najważniejszego punktu. Moja dieta to dieta profesjonalna. Nie żadna dieta cud, która obiecuje, że schudnę 30 kg w 2 tygodnie. Moja dieta nie jest też pełna wyrzeczeń — jest po prostu ułożona przez osobę kompetentną i posiadającą odpowiednie wykształcenie. Nie będę ukrywała, że nie poszłam do pierwszego lepszego dietetyka. To, że zdecydowałam się na dietę i wytrwałam w niej już miesiąc to fakt, że dba o nią, a zarazem o mnie moja przyjaciółka — Zuzanna Stankiewicz, która niedawno ruszyła ze swoją działalnością. Jej projekt "Pora Na Zmiany" to misja, w której chce pomagać ludziom zmieniać nawyki żywieniowe i sprawić, że ich życie stanie się lepsze. Zmienianie się pod okiem bliskiej osoby jest o wiele bardziej motywujące — nie to jednak stanowi najważniejszą część mojego nowego projektu, czyli odchudzania. Najważniejsza jest dla mnie zmiana myślenia, bo dieta do tej pory tak jak i pewnie większości to czytających kojarzyła mi się z byciem ciągle głodnym, jedzeniem samych niedobrych rzeczy i pilnowaniem się na każdym kroku, a to zupełnie nieprawda.
CAŁA PRAWDA O MOJEJ DIECIE
Jak więc wygląda moja dieta? Tutaj muszę Was zaskoczyć — nie jem jednego liścia sałaty i dwóch nasączonych wodą wacików. Nie głodzę się. Jem 5 odpowiednio dobranych kalorycznie posiłków, których podstawą są warzywa i owoce. Ograniczyłam mięso i chleb. Nie jem słodyczy, ale od słodkiego nie stronię — posiłki z dodatkiem owoców czy miodu występują w mojej diecie i zastępują mi czekoladowe batoniki pełne cukru. To, co się zmieniło to zwiększona ilość warzyw i owoców, których wcześniej w mojej diecie naprawdę brakowało. Na samym początku, zanim Zuzanna ułożyła moją dietę poddaną zostałam dogłębnemu wywiadowi oraz badaniu analizy składu ciała. Badanie to polega na określeniu procentowego oraz kilogramowego oszacowania mięśni, tłuszczu, wody oraz kilku innych wskaźników. Badanie trwa kilka minut i pozwala określić, nad czym należy pracować. U mnie kluczowe jest spalanie tłuszczu oraz nawodnienie organizmu — dlatego też dieta układana jest tak, aby mój organizm nie magazynował tłuszczu, a spalał ten, który już odłożył. W pierwszym tygodniu zjadałam 1900 kalorii — był to czas, kiedy wręcz nie mogłam zjeść wszystkiego, co miałam na talerzu. Pozostałe tygodnie to 1700 kalorii co jest zdecydowanie idealne dla mojego organizmu. Kolejny krok mojej diety to zmiana kaloryczności na 1600 co spowodowane jest zmniejszeniem zapotrzebownania kalorycznego poprzez utratę wagi. Moja dieta układana jest z tygodnia na tydzień. Zuza dba, aby w daniach pojawiały się moje ulubione smaki, a jedzenie nie było dla mnie katorgą, tylko przyjemnością. I chyba w to uwierzycie, jeśli powiem Wam, że jem pyszne awokado, mango, bataty, dania azjatyckie, a nawet tortille! Ilość i jakość jedzenia wpływa na to, że chudnę, bo wszystko jest dla ludzi, ale w odpowiednich ilościach. Zuzanna dba także o to, aby nic w mojej kuchni się nie marnowało. Co tydzień zdaję jej raporty, co jeszcze mam w lodówce i szafkach kuchennych. Nie ma bowiem sensu kupować kolejny rodzaj kaszy, kiedy w półce zalega jeszcze cały worek. A wszystko to online! W mojej diecie bardzo ważne jest również to, abym piła dużo wody i z ręką na sercu stwierdzam, że właśnie ten punkt jest najtrudniejszy z całej diety.
PIERWSZY MIESIĄC - CO SIĘ ZMIENIŁO?
Poświęcam więcej czasu na gotowanie. To nieunikniony element przejścia na dietę. Przygotowanie wszystkich posiłków zajmuje trochę czasu, ale nie powiedziane jest, że codziennie muszę siedzieć w kuchni kilka godzin. Dieta ułożona jest tak, aby część dań powtarzała się z dnia na dzień, co pozwala na przygotowanie obu porcji w jednym czasie. Tydzień, w którym piszę ten wpis, jest zaś tygodniem eksperymentalnym, kiedy dwa następujące dni to te same dania — dzięki temu gotuję raz na dwa dni i jeden wieczór mam całkowicie wolny!
Mam więcej energii — jakoś lepiej wstaje mi się do pracy. Nie zeskakuję może z łóżka z promiennym uśmiechem, wiwatując na dzień pełen pracy, ale pokonuję wszystkie stawiane przede mną zadania bez większych problemów. Po powrocie z pracy mam siłę na ogarnięcie domu, pisanie bloga, robienie sesji i gotowanie — tylko od 17 do 23 jakoś mało czasu na to, co chciałabym zrobić :)
Oszczędzam pieniądze. Dieta nie jest wymyślna — składa się ze składników, które każdy z nas ma w domu. Nie kupuję suplementów diety, nie szukam bio, eko, vege produktów za miliony monet. Idę do sklepu z konkretną listą, dzięki czemu nie plączę się po sklepie, godzinami ładując do koszyka niepotrzebne i zbędne produkty. Ile kosztuje mnie sama dieta? Tydzień diety redukcyjnej to koszt 40 zł. Co za to mogłabym kupić? Dwa numery vogue? T-shirt na promocji? Nie mogę więc powiedzieć, że przejście na dietę obciąża mój portfel.
Poprawił się stan mojej skóry - do tej pory często na mojej twarzy pojawiały się niedoskonałości, przez ostatni miesiąc zdrowszego odżywiania się zauważyłam, że skóra jest bardziej promienna, gładka i mniej skłonna do wyprysków.
Piję więcej wody, a właściwie ciągle nad tym pracuję. Jak wspomniałam wcześniej to chyba najtrudniejszy element całej diety. Do tej pory piłam naprawdę bardzo mało i staram się wreszcie porządnie nawodnić swój organizm. Moje % nawodnienie powoli zbliża się do magicznych 50%, które są dolną granicą normy. Czuję, że z dnia na dzień jestem coraz bliżej celu i niedługo wypijanie ponad 2 litrów wody dziennie stanie się normalnością. No i na koniec chyba najważniejsze i to na co czekacie od samego początku wpisu — przez 4 tygodnie diety schudłam 2 kg. Czy to dużo, czy to mało? Oceńcie sami. Ja wiem jednak, że to zdrowa strata wagi, bez wyrzeczeń, bez płakania w kącie, bez próby zamordowania kogoś, kto je kebaba obok!
Przede mną kolejne miesiące diety. Docelową wagę powinnam osiągnąć do kwietnia. Czy się uda? Oczywiście! A jak mocno się zawezmę to może nawet i wcześniej! Skoro więc już się przyznałam i znacie mój sekret skrywany od miesiąca zapraszam Was na mój Instagram, gdzie będę Wam pokazywała, co jem i jak radzę sobie z dietą. A jeśli sami chcielibyście coś zmienić w swoim życiu i od dawna marzycie o stracie kilogramów, koniecznie poznajcie bliżej Zuzę na jej stronie www oraz Instagramie. Pamiętajcie, że Zuzanna jako wykwalifikowany dietetyk może ułożyć Wam nie tylko dietę redukcyjną, ale również wegańską, dla osób związanych ze sportem czy taką, która uwzględniała będzie wasze nietolerancje pokarmowe i problemy zdrowotne! Porad oraz samej diety udzielić może Wam online - nie ważne zatem skąd jesteście!
Dla wszystkich, którzy chcieliby zatem sami zmienić coś w swoim życiu mam specjalny rabat.
Na hasło 'Melodylaniella' otrzymacie 10% zniżki przy zakupie diety na 1 miesiąc oraz, aż 20% zniżki, jeśli zdecydujecie się podjąć minimum 3 miesiące diety!
Więcej informacji:
To jak? Zmieniacie się na lepsze razem ze mną?
50 Comments